czwartek, 11 września 2014

"Niewinne mścicielki" Karen Blixen

Anglia, rok 1840. Lucan jest ambitną, ale ubogą sierotą, pracującą jako guwernantka. Gdy bogaty pracodawca składa jej uwłaczającą godności panienki propozycję, Lucan ucieka. Odnajduje swą przyjaciółkę z lat szkolnych, wychowywaną w luksusach Zosine. Okazuje się,że i druga z dziewcząt zostaje opuszczona przez ojca, pozbawiona domu i majątku przez wierzycieli. Młode kobiety postanawiają udać się do Londynu, by tam szukać pracy. Traktują się jak siostry, Lucan wręcz czuje się zobowiązana opiekować się naiwną i nieznającą życia Zosine. Trafiają wreszcie do Francji, do domu pastora i jego żony, gdzie wiodą spokojny z pozoru żywot wychowanek.
Powieść zaczyna się jak zwykłe romansidło, potem robi się dziwnie, a wreszcie-strasznie. Pobożny duchowny okazuje się kimś innym niż wskazywałby jego wygląd i zachowanie prostolinijnego, cichego staruszka.
Autorka zawarła w powieści wiele przemyśleń na temat wiary, religii, wręcz ortodoksji, a także na temat relacji damsko-męskich. W większości ujęła je w przydługie i nużące nieco monologi bohaterów. Aby przez nie przebrnąć rzeczywiście trzeba się mocno wczuć w realia XIX wiecznej Anglii, tak dalekie od dzisiejszych. Nie raz uwierały mnie poglądy bohaterów, zwłaszcza małżeństwa, które zaopiekowało się przyjaciółkami, jak choćby to, że mężczyzna jest jednostką nadrzędną nad kobietą i dziwna jest sytuacja, że wysłuchuje tego, co kobieta mówi! Do fabuły wprowadzonych jest kilka wątków pobocznych, nie mających zbyt dużego znaczenia, a jedynie rozwlekających akcję. Nie zabrakło i miłosnych westchnień obu dziewcząt, notabene do mężczyzny, który pojawił się w ich domu dosłownie na chwilę i wywołał uczucia czysto platoniczne.
Książka mnie nie zachwyciła, wręcz momentami męczyła. Jest specyficzna i nieco dziwna, momentami naiwna. Napisana jakby na siłę. Zupełnie inna niż "Pożegnanie z Afryką".
Notka ukazała się również na moim blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz