Anglia, rok 1840. Lucan jest ambitną, ale ubogą sierotą, pracującą jako
guwernantka. Gdy bogaty pracodawca składa jej uwłaczającą godności
panienki propozycję, Lucan ucieka. Odnajduje swą przyjaciółkę z lat
szkolnych, wychowywaną w luksusach Zosine. Okazuje się,że i druga z
dziewcząt zostaje opuszczona przez ojca, pozbawiona domu i majątku przez
wierzycieli. Młode kobiety postanawiają udać się do Londynu, by tam
szukać pracy. Traktują się jak siostry, Lucan wręcz czuje się
zobowiązana opiekować się naiwną i nieznającą życia Zosine. Trafiają
wreszcie do Francji, do domu pastora i jego żony, gdzie wiodą spokojny z
pozoru żywot wychowanek.
Powieść zaczyna się jak zwykłe romansidło, potem robi się dziwnie, a
wreszcie-strasznie. Pobożny duchowny okazuje się kimś innym niż
wskazywałby jego wygląd i zachowanie prostolinijnego, cichego staruszka.
Autorka zawarła w powieści wiele przemyśleń na temat wiary, religii,
wręcz ortodoksji, a także na temat relacji damsko-męskich. W większości
ujęła je w przydługie i nużące nieco monologi bohaterów. Aby przez nie
przebrnąć rzeczywiście trzeba się mocno wczuć w realia XIX wiecznej
Anglii, tak dalekie od dzisiejszych. Nie raz uwierały mnie poglądy
bohaterów, zwłaszcza małżeństwa, które zaopiekowało się przyjaciółkami,
jak choćby to, że mężczyzna jest jednostką nadrzędną nad kobietą i
dziwna jest sytuacja, że wysłuchuje tego, co kobieta mówi! Do fabuły
wprowadzonych jest kilka wątków pobocznych, nie mających zbyt dużego
znaczenia, a jedynie rozwlekających akcję. Nie zabrakło i miłosnych
westchnień obu dziewcząt, notabene do mężczyzny, który pojawił się w ich
domu dosłownie na chwilę i wywołał uczucia czysto platoniczne.
Książka mnie nie zachwyciła, wręcz momentami męczyła. Jest specyficzna i
nieco dziwna, momentami naiwna. Napisana jakby na siłę. Zupełnie inna niż "Pożegnanie z
Afryką".
Notka ukazała się również na moim blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz