środa, 10 kwietnia 2013

Elizabeth Gaskell, Ruth.

Tak sobie myślę, że nie było wówczas łatwo pisać Elizabeth Gaskell o historii Ruth. Powieść została, bowiem po raz pierwszy wydana w 1853 roku, czyli w tym czasie, kiedy dominują przede wszystkim sztuczne konwenanse i hipokryzja w pojmowaniu obyczajowości. Zawsze wszystkiemu była winna kobieta, która powinna być podporządkowana mężowi. Jej rola była postrzegana w sposób tradycyjny, jako matki i żony. Powinna być krucha, słaba, nieśmiała, trzymająca się na uboczu, pobożna, skromna i mieć predyspozycje do wychowywania dzieci. Z kolei w tym czasie mężczyźni postrzegani są jako przedsiębiorczy, silni, wytrwali, zuchwali. Kobietom odmawiano prawa głosu, choć te wywodzące się z niższych warstw mogły pracować. Mężczyznom wolno było wszystko: mieć żonę, kochankę, nieślubne dzieci i w dodatku nie ponosić za to konsekwencji.
 
Ruth opowiada historię młodej dziewczyny, która będąc sierotą, została oddana przez opiekuna do zakładu krawieckiego pani Mason. Tam przez kilka miesięcy przyuczana była do przyszłego zawodu. Pewnego wieczoru przez właścicielkę została wybrana do grupy dziewcząt mających za zadanie dokonywać drobnych poprawek podartych sukienek na przyjęciu w ratuszu. Tam zostaje zauważona przez dwudziestotrzyletniego arystokratę Pana Henry’ego Bellinghama. W ciągu kilka dni naiwna szesnastolatka spotkała się z mężczyzną parokrotnie. Gdy na jednej z wycieczek zostaje zauważona przez panią Mason, która dbając o reputację swojego zakładu odrzuca Ruth. Załamana dziewczyna przyjmuje propozycję pana Bellinghama, wyjeżdża z nim do Londynu i staje się upadłą kobietą. Razem jadą na wakacje do Walii, gdzie na jednym ze spacerów Ruth spotyka pana Bensona. To on pospieszy z pomocą młodej dziewczynie, gdy wskutek choroby Bellinghama, przybędzie jego matka, a Ruth zostanie odrzucona i pozostawiona samej sobie.

To opowieść o nieskalanej, pięknej, czystej dziewczynie, która wskutek swojej naiwności pada ofiarą ówczesnej obyczajowości. Gdyby nie rodzeństwo Bensonów i skrzętnie obmyślona zmiana jej tożsamości, Ruth Hilton byłaby potępiona i nie znalazłaby miejsca w ówczesnym społeczeństwie. Z kolei pan Bellingham nie ponosi żadnych konsekwencji, co więcej, dość lekko porzuca kochającą go dziewczynę, która nota bene sprowadził na złą drogę, znając konsekwencje swojego postępowania. Bellingham pojawi się jednak jeszcze w życiu Ruth.

Nie miały lekko wówczas młode dziewczęta, sieroty, poddane woli opiekunom i skuszone przez wizję życia z bogatymi młodzianami naiwnie wierząc w miłość, która pokonać może nawet status społeczny. Gaskell napisała powieść mającą wydźwięk społeczny, w której wiele miejsca poświęca się konsekwencjom wynikającym z życia w nieślubnym związku. Zwraca również uwagę na pozycję nieślubnych dzieci. Wiele jest w powieści odniesień do słów zaczerpniętych z Biblii, moralizowania i pewnego rodzaju egzaltacji. Tak jakby Gaskell chciała przekazać, że resocjalizacja kobiety upadłej jest możliwa. Ruth świadoma jest swojego grzechu, a jednak walczy, aby go zmazać. Z kolei pan Benson ryzykując własną pozycję, nie potępia zhańbionej dziewczyny. W powieści nie brak jednak bohaterów żyjących w obłudzie i kierujących się ogólnie przyjętymi normami, które opierają się, na co wolno lub czego nie wolno.

Warto nadmienić, że powieść Ruth porównywana jest do wydźwięku powieści Szkarłatnej litery Nathaniela Hawthorne'a wydanej w 1850 roku oraz Tess d'Urberville  Thomasa Hardy'ego z 1891 roku. Książka oczywiście napisana jest w stylu dziewiętnastowiecznym, więc absolutnie nie mam zamiaru do niego się odnosić. Osobiście fabuła mnie tak pochłonęła, że nic mi nie przeszkadzało w jej czytaniu.
 


Elizabeth Gaskell, Ruth, wydawnictwo MG, marzec 2013, tłumaczenie: Katarzyna Malecha, oprawa twarda, stron 544.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz