sobota, 27 kwietnia 2013

Pątniczym Szlakiem - Zofia Kossak Szczucka


Wyprawa do Ziemi Świętej nie wymaga w tej chwili wielkich wyrzeczeń ani przygotowań organizacyjnych, tylko co najwyżej wzięcia tygodnia urlopu i zarezerwowania około 2,5- 3 tysięcy zł. Z tym ostatnim może być większy problem, ale nie oszukujmy się, nie jest to jakiś kosmos, tylko suma zbliżona do średniej krajowej (oczywiście, jeżeli wierzymy w te GUS-owskie wyliczanki).
 W wersji turbo da się nawet "zaliczyć" Izrael w jeden dzień (w ramach wycieczki fakultatywnej z jednego z egipskich kurortów). 
W 1933, kiedy w swoją podróż w kierunku bliskowschodnim wybrała się Zofia Kossak, było w sumie podobnie. Podróż trwała wprawdzie 5 tygodni (statkiem bądź pociągiem), ale skoro już człowiek ruszył się w tak odległe rejony, przy okazji zwiedzało się Egipt, kilka greckich wysp, Ateny, Stambuł... Dostępność cenowa? Chyba zbliżona. W skład ekipy pielgrzymkowej z lat 30-stych wchodziło także kilka zamożnych "farmerek". Różnica polegał chyba na tym, że po 5 tygodniowej wyprawie autorce udało się napisac całkiem opasłą książkę. Tygodniowy urlop wystarczy co najwyżej na kilka notek blogowych, a i to wtedy, gdy ktos jest naprawdę zdolny. 
Prawdziwa różnica w sztuce podróżowania objawi się nam, gdy w początkowych rozdziałach "Pątniczym szlakiem" przeczytamy sobie o średniowiecznych pielgrzymkach. Droga do Ziemi Świętej mogła zająć pielgrzymowi całe życie. Z jednej strony to atrakcyjna perspektywa - ruszasz w drogę i nie wracasz, nie przejmując się robotą i przyszłą emeryturą. Z drugiej: nawet, jeśli w średniowieczu istniałaby opcja emerytury rzadko kiedy byłaby w ogóle brana pod uwagę, gdyż życie pielgrzyma miało spore szanse zakończyć się przed czasem. 
Książka "Pątniczym szlakiem" jest pełna takich ciekawostek. Autorka, podróżując na trasie Rodos-Aleksandria-Kair-Izrael-Stambuł-Ateny zgrabnie miesza podróżnicze obserwacje, ciekawostki historyczne a także anegdoty i zabawne dialogi podsłuchane od współwycieczkowiczów. To całkiem przydatna lektura dla tych, którzy wybierają się w tamte rejony, bądź też kiedyś je odwiedzili. Przewodniki często przytłaczają nadmiarem informacji historycznych. Tutaj podane w rozsądnych ilościach i literackiej formie same wchodzą do głowy. Jasne, że dla wielu osób najważniejsza w miejscach kultu będzie ich historia biblijna, ale ich losy od średniowiecza po początek XIX wieku takze bywały fascynujące. 
Warto porównać jak przeobraziły się opisywane miejsca przez ostatnie 80 lat. Autorka podkreśla, że Ziemia Święta to miejsce, które potrafi się nie zmieniać przez tysiąclecia. To, że z jakiejś studni korzystał np. któryś biblijny patriarcha wcale nie musi byc legendą, gdyż kolejna studnia znajduje się np. 100 km dalej. I rzeczywiście - czytając opisy wiecznych zatargów między różnymi odłamami chrześcijan wokół Bazyliki Grobu Pańskiego, czujemy się niemal jak w czasach wspólczesnych. To co się zmieniło, poza tym, że przez te 80 lat wyrosło wokół nowoczesne społeczeństwo żydowskie, które wówczas sprowadzało się do kilku skupisk, nad Morzem Śródziemnym, to wypychanie chrześcijan (Palestyńczyków). W latach 30-stych np. w Betlejem byli oni większością. W tej chwili jest to miejscowość w 70-80% muzulmańska.
Jeśli natomiast chodzi o miejsca na świecie, w których zmienia się więcej - polecam migawki z Rodos pod panowaniem Mussoliniego i ze Stambułu czasów Atatürka. Znajdą się i takie miejsca, których już nie ma. Choćby POLSKO-rumuńskie przejście w Czerniowcach, po którego przekroczeniu wyprawa już czuje się, jakby była jedną nogą w domu. Tak się składa, że byłam kiedyś w Czerniowcach. W tej chwili to ciągle miasto nadgraniczne, tyle, że to już nie ta granica. (a po drugiej jej stronie, na rumuńskiej Bukowinie, ciągle mieszka polska mniejszość). Dojazd z centrum Polski z postojem na granicy w Medyce zajmuje w tej chwili jakieś 1-1,5 dnia. Z jednej strony świat się skurczył i turystyczne destynacje są teraz łatwiej dostępne, za to wiele miejsc zapada się jakby w czarną dziurę. Do Czerniowiec dalej niż do Kairu? Na to wygląda.

Łyżka dziegciu w tej beczce miodu? Otóż trudno powiedzieć o autorce, że jest otwarta na inne kultury. Owszem, jeśli śą to kulury martwe (Bizancjum), bądż odległe (buddyzm), to usłyszymy o nich jakieś ciepłe słowo. O tych bliższych nam zarówno w czasie, jak i w przestrzeni - już niekoniecznie. 
Ale mimo to - i tak polecam:).

Źródła zdjęć: niedziela.pl, archiwum Allegro oraz czestochowa.pl. to ostatnie niespecjalnei a propos, ale mi się spodobało:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz