Wyprawa do Ziemi Świętej nie wymaga w tej chwili wielkich wyrzeczeń ani przygotowań organizacyjnych, tylko co najwyżej wzięcia tygodnia
urlopu i zarezerwowania około 2,5- 3 tysięcy zł. Z tym ostatnim może
być większy problem, ale nie oszukujmy się, nie jest to jakiś kosmos,
tylko suma zbliżona do średniej krajowej (oczywiście, jeżeli wierzymy w
te GUS-owskie wyliczanki).
W wersji turbo da się nawet "zaliczyć" Izrael w jeden dzień (w ramach wycieczki fakultatywnej z jednego z egipskich kurortów).
W
1933, kiedy w swoją podróż w kierunku bliskowschodnim wybrała się Zofia
Kossak, było w sumie podobnie. Podróż trwała wprawdzie 5 tygodni
(statkiem bądź pociągiem), ale skoro już człowiek ruszył się w tak
odległe rejony, przy okazji zwiedzało się Egipt, kilka greckich wysp,
Ateny, Stambuł... Dostępność cenowa? Chyba zbliżona. W skład ekipy
pielgrzymkowej z lat 30-stych wchodziło także kilka zamożnych
"farmerek". Różnica polegał chyba na tym, że po 5 tygodniowej wyprawie
autorce udało się napisac całkiem opasłą książkę. Tygodniowy urlop
wystarczy co najwyżej na kilka notek blogowych, a i to wtedy, gdy ktos
jest naprawdę zdolny.

Książka
"Pątniczym szlakiem" jest pełna takich ciekawostek. Autorka, podróżując
na trasie Rodos-Aleksandria-Kair-Izrael-Stambuł-Ateny zgrabnie miesza
podróżnicze obserwacje, ciekawostki historyczne a także anegdoty i
zabawne dialogi podsłuchane od współwycieczkowiczów.
To całkiem przydatna lektura dla tych, którzy wybierają się w tamte
rejony, bądź też kiedyś je odwiedzili. Przewodniki często przytłaczają
nadmiarem informacji historycznych. Tutaj podane w rozsądnych ilościach
i literackiej formie same wchodzą do głowy. Jasne, że dla wielu osób
najważniejsza w miejscach kultu będzie ich historia biblijna, ale ich
losy od średniowiecza po początek XIX wieku takze bywały fascynujące.

Jeśli
natomiast chodzi o miejsca na świecie, w których zmienia się więcej -
polecam migawki z Rodos pod panowaniem Mussoliniego i ze Stambułu
czasów Atatürka.
Znajdą się i takie miejsca, których już nie ma. Choćby POLSKO-rumuńskie
przejście w Czerniowcach, po którego przekroczeniu wyprawa już czuje
się, jakby była jedną nogą w domu. Tak się składa, że byłam kiedyś w
Czerniowcach. W tej chwili to ciągle miasto nadgraniczne, tyle, że to
już nie ta granica. (a po drugiej jej stronie, na rumuńskiej Bukowinie,
ciągle mieszka polska mniejszość). Dojazd z centrum Polski z postojem
na granicy w Medyce zajmuje w tej chwili jakieś 1-1,5 dnia. Z jednej
strony świat się skurczył i turystyczne destynacje są teraz łatwiej
dostępne, za to wiele miejsc zapada się jakby w czarną dziurę. Do
Czerniowiec dalej niż do Kairu? Na to wygląda.
Łyżka dziegciu w tej beczce miodu?
Otóż trudno powiedzieć o autorce, że jest otwarta na inne kultury.
Owszem, jeśli śą to kulury martwe (Bizancjum), bądż odległe (buddyzm),
to usłyszymy o nich jakieś ciepłe słowo. O tych bliższych nam zarówno w
czasie, jak i w przestrzeni - już niekoniecznie.
Ale mimo to - i tak polecam:).Źródła zdjęć: niedziela.pl, archiwum Allegro oraz czestochowa.pl. to ostatnie niespecjalnei a propos, ale mi się spodobało:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz