środa, 10 kwietnia 2013

William Shakespeare, Sonety.

Przez ostatni tydzień (recenzja napisana w dniu 25.09.2012) tuż przed zaśnięciem radowały moją duszę Sonety Wiliama Shakespeare w przekładzie Stanisława Barańczaka, które ukazały się niedawno w cudnej oprawie graficznej i dwujęzycznej koedycji polsko – angielskiej nakładem wydawnictwa a5.


/…/ czym w ogóle są „Sonety” Shakespeare’a? Wielką poezją wynikłą zapewne (co nie wpływa na naszą ocenę i w ogóle nie jest dla nas pierwszorzędnym obiektem zainteresowania) z osobistych przeżyć – czy wielkim dokumentem osobistego przeżycia ujętym (co nie wpływa na naszą ocenę i w ogóle nie jest dla nas pierwszorzędnym obiektem zainteresowania) w formę poetycką? [1]
Po raz pierwszy były opublikowane w roku 1609 w tomie, który składał się ze 154 numerowanych utworów, a mimo to czas ich powstania jest właściwie dokładnie niesprecyzowany do końca. Niektórzy badacze przyjmują nawet, o czym pisze we wstępie wydanej obecnie książki Stanisław Barańczak, że kilka z nich nie są autorstwa Shakespeare’a, a ich układ nie jest zgodny z jego intencjami. Analizie poddawana była również wielokrotnie dedykacja, gdzie pojawiły się inicjały W.H. i T.T. 

W niektórych Sonetach adresatem – bohaterem jest mężczyzna, a w niektórych kobieta, choć istnieją sonety, które można odczytywać na dwa sposoby. Większość sonetów jest odnosi się do Młodzieńca, Czarnej Damy i Konkurencyjnego poety. Mowa jest o miłości, zdradzie i łączących się z nimi wahaniach emocjonalnych. Niektórzy badacze przyjmują, że Sonety to cykl wierszy o miłości łączącej dwóch mężczyzn, którego ostateczny wygląd został jednak zmieniony, aby nie narazić na szwank reputacji Shakespeare’a.  O tym można przeczytać w błyskotliwym wstępie autorstwa Stanisława Barańczaka.
W „Sonetach” Shakespeare’a, tej wielkiej zagadce literatury, jedna rzecz jest absolutnie jasna – a rzeczą tą jest zawarta w każdym ich słowie, rymie i wersie odpowiedź na pytanie, po co zostały napisane, po co w ogóle pisze się wiersze. Po to, aby wbrew wszystkiemu, co nam mówi doświadczenie, móc wierzyć, że „Miłość to nie igraszka czasu” (116), że ocalający ją „rym” okaże się „nad Śmierć trwalszy”:

Póki tchu w piersiach ludzi, póki w oczach wzroku –
Wiersz żyw będzie i tobie nie da zginąć w mroku.
                                                                                                        (18)[2]

W wydaniu zostały zawarte objaśnienia i przypisy tłumacza oraz Alfabetyczny spis incipitów angielskich i osobno polskich. Jak najbardziej zachęcam do ponownego być może lub też pierwszego przeczytania tego rodzaju poezji.

Na koniec fragment, który jak najbardziej pasuje do blogowego tytułu:

Gdy wglądam w malowane słowem dawne dzieje
I ożywa w mych oczach postaci gromada –
Rycerzy, dam tak pięknych, że i rym pięknieje, /…/
                                                                                                       (106)[3]


[1] Tamże, s. 13.
[2] Tamże, s. 32.
[3] Tamże, s. 143.
 


William Shakespeare, Sonetywydawnictwo a5, wydanie 2012, Przekład, wstęp i opracowanie Stanisław Barańczak, seria: Biblioteka Poetycka pod redakcją Ryszarda Krynickiego,  Tom 12, oprawa twarda, stron 216. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz